STANISŁAW
LEM
Powrót

0:00/0:00

Krótkie odpowiedzi
na kosmiczne
pytania

Wielkie umysły mają to do siebie, że potrafią w przystępny sposób odpowiedzieć na najtrudniejsze pytania, nawet te sięgające daleko poza świat, który znamy. Co Stanisław Lem myślał o problemach, które od lat intrygują ludzkość i którymi sam zajmował się w swej twórczości? Jego odpowiedzi mogą czasem zaskakiwać.

Lem o rozpaleniu ideą poznania 199000:00

  • Czy jeśli na planecie powstaje życie, to jego rozwój zawsze musi prowadzić do powstania istot inteligentnych i cywilizacji?
    Stanisław Lem
    Stanisław
    Lem

    00:00

    – Chyba nie musi, mam wrażenie.Po prostu, jeśli warunki są tak znakomite, że to życie może rozwijać się w jakiś prymitywnych formach i nie będzie ewoluowało ku formom bardziej złożonym, no to wtedy pozostanie w jakiejś fazie, powiedzmy, w jakimś płynie, izotopie, bakterii.

    Po prostu musi być pewna ilość nieprzychylnych czynników, jakiś zakłóceń, które dają niejako ostrogę życiu, żeby ono wytwarzało coraz bardziej skomplikowane formy i dążyło w górę drabiny ewolucyjnej. A jeżeli tego nie ma, to jest zastój albo w ogóle zniszczenie. (PR, 1970)

  • Czy istnieje życie pozaziemskie?
    Stanisław Lem
    Stanisław
    Lem

    00:00

    – Można obserwować nie kosmos, ale reakcje nauki ziemskiej i wtedy zobaczymy, że było oscylowanie oczekiwań w środowiskach naukowych na przestrzeni ostatnich 150 lat.Był taki okres, gdy sądzono, że trzeba palić ognie na Saharze w kształcie trójkątów i że wówczas Marsjanie – wierzono, że istnieją – dostrzegą je.

    Dzisiaj niejako odsunęliśmy tę barierę oczekiwań i nadziei aż w kosmos. Ale jednak, gdyby nadziei żadnej realnej nie było i gdyby uczeni tak nie sądzili, to nie powstałyby żadne uczone ciała przy rozmaitych uczelniach. Jeżeli istnieje komisja do spraw łączności z innymi cywilizacjami, to należy sądzić, że jakieś dane, choćby hipotetyczne, uczeni mają, bo inaczej cała ta działalność szłaby w próżnię. (PR, 1970)

  • Czy istnieją inne cywilizacje?
    Stanisław Lem
    Stanisław
    Lem

    00:00

    – Mnie się wydaje, że jest tak. Drogi rozwoju cywilizacyjnego tych innych cywilizacji mogą być znacznie bardziej odmienne od wszystkiego, co my sobie wyobrazimy o tej cywilizacji. Sprawa technicznych środków łączności też może wyglądać – na wysokim poziomie rozwoju cywilizacyjnego – zupełnie inaczej niż my dziś możemy to sobie wyobrazić. Mogą być okoliczności, których my w ogóle nie uwzględniamy.

    I kiedy się mówi, czy można czy nie można skontaktować się z innymi cywilizacjami, to jest to pewien typowy sposób postawienia pytań przez człowieka światu, naturze.

    My zawsze domagamy się, żeby ten świat odpowiedział nam za pomocą takiej dychotomii  „tak”- „nie”. A doświadczenie w dziedzinie zupełnie innej – fizyki, wskazują na to, że trudniej jest odpowiedzieć na pytania takie jak, czy materia jest falą, czy materia jest cząsteczkowa, itd. I w tego rodzaju sprawach świat odpowiada w sposób życzliwy dla głupców, że pytania były źle postawione. Chociaż my nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, w jaki sposób źle mogłoby być postawione pytanie, czy inne cywilizacje istnieją czy nie istnieją, inaczej niż gdy odpowiedź miałaby być „tak” albo „nie”.

    I ja właśnie postawiłem sobie takie zadanie – znaleźć odpowiedź taką, która właśnie wykracza poza tą alternatywę, żeby to nie było tak banalne, że albo one są albo ich nie ma. Ja nie mówię, że wiem, jak to jest naprawdę, ja tylko usiłuję znaleźć język, wytworzyć jakieś hipotezę, która będzie hipotezą fantastyczną, ale jednocześnie musi spełniać warunki, które spełniają hipotezy naukowe.

    To znaczy, że to nie mogą być jakieś takie bzdurki – że na innych planetach żyją ludzie lub istoty człekokształtne, lecz cały kosmos żywi niechęć do relacji między planetami – bo to jest zbyt prymitywne i nieprawdopodobne. Jednym słowem – męczę się nad tym, żeby wymyślić jakąś hipotezę na ten temat, żeby nie było to wylanie wody z dzieckiem, żeby ta teoria nie brzmiała, że nie nawiążemy kontaktu, bo tam nikogo nie ma.  (PR, 1990)

  • Mówimy o sztucznej inteligencji, medycyna zapewnia nam sztuczne organy, a co Pan powie o sztucznym sumieniu?
    Stanisław Lem
    Stanisław
    Lem

    00:00

    – Ja sobie tak wyobrażam, że jak ktoś się dobiera do cudzej własności, to trzeba mu to jakoś przełożyć na wyrzuty sumienia. No to można zrobić, np. ktoś usiłuje się włamać do nie swojego samochodu i najpierw się rozlega gdzieś spod sufitu taki głos „Wyskocz stąd”, a potem „Wyskocz, bo zobaczysz”, a potem stalowa dźwignia daje mu raz w łeb, a potem go jakaś inna chwyta za kołnierz.

    A jak to nie wystarczy to z niewiadomego miejsca wyskakuje jakaś przykra substancja, np. taka, która się znajduje w gruczołach ogonowych takiego śmierdziela zwanego skunksem, a potem przez dwa miesiące śmierdzi jak szalony. Więc oczywiście, jest bardzo wiele możliwości.

    Chcę powiedzieć, że obrona bierna przed takimi uczynkami, jak obrona siódmego przykazania, zaczyna się załamywać. Wtedy trzeba przystąpić do kontrofensywy, bardziej aktywnej działalności. Ale żeby to miało charakter takiego sumienia, to trzeba by chodzić w słuchawkach na uszach i słyszeć „ty drabie, ty”, zawsze wtedy, gdy masz brzydkie myśli, „ty drabie, ty, zaraz przestań, bo cię coś przykrego spotka”. I to jest zasadniczo możliwe, no ale to będzie przecież proteza.

    Najprościej jest wsiąść do samochodu, który nie jest tak chroniony albo tego „walkmana”, który nas namawia do cnoty, po prostu wyrzucić do najbliższego śmietnika. Natomiast, jeżeli ktoś ma prawdziwe sumienie, to prawdziwego nie wyrzuci nigdzie, prawda, no raczej nie. I dlatego powinno na wystarczyć prawdziwe sumienie. (PR, 1993)

  • Czy obawia się Pan, że postęp naukowy przyniesie w końcu zagładę ludzkości?
    Stanisław Lem
    Stanisław
    Lem

    00:00

    – Nauka sama to nic takiego złego nie robi. Jest jak dobry wujek, przychodzi z takim workiem święto mikołajowym do siostrzeńca maleńkiego i podaje mu różne rzeczy – a to brzytwę, a to rewolwer, a to bombkę, a czasem jakiś taki niewinny proszek, który jak puknąć mocniej, to się to wszystko rozlatuje w drobny mak.

    Ale równocześnie można powiedzieć, że można robić różne pożyteczne rzeczy – przy pomocy brzytwy można się ogolić, z broni można uczyć się strzelać do celu, ćwiczyć rękę i oko.

    Jednym słowem, to wszystko należy już do tego kochanego dziecka, co ono z tym wszystkim zabawkami zrobi. Z kolei nauka nie wymyśla tego, co jest najbardziej złośliwe, tylko po prostu to, co znajduje na drodze w czasie swoich poszukiwań. Ostatnio się okazało, że można manipulować substancją dziedziczną człowieka, więc się nią manipuluje. (PR, 1990)

  • Czy istnieje możliwość szybkich podróży kosmicznych?
    Stanisław Lem
    Stanisław
    Lem

    00:00

    – Jakby się spytać wszystkich żyjących dziś fizyków, to chyba 99,8 proc. wszystkich kompetentnych fizyków, to powiedzą, że nie. Dwie setne procentu, tak pi razy oko, powiedzą, że tak, a ja przyznam się, że nie wiem, ale wydaje mi się bardzo nieprawdopodobne.

    Rozumuję po prostu w taki sposób – jeżeli istnieje taki sposób podróżowania albo kontaktowania się, bo to nie dotyczy tylko ciał materialnych, ale też sygnałów wysyłanych za pomocą fal świetlnych czy sygnałów, jeżeli odległość można by dowolnie redukować pomiędzy ciałami niebieskimi przy pomocy tych ekstra szybkich sposobów przemieszczania się lub wysyłania, gdyby w końcu poszczególne słońca i planety mogłyby być tak bliskie od siebie, jak powiedzmy ziarnka grochu w garnku, to nie ulega wątpliwości, że ponieważ istnieją w kosmosie jakieś cywilizcje, to już byśmy miewali rozmaitych gości albo przynajmniej sygnały ze strony takich cywilizacji.

    Bo jeśli dla takiej cywilizacji zwiedzić setkę, a nawet tysiąc najbliższych słońc i planet, to byłoby to samo, co dla nas zwiedzić mieszkanie naszych najbliższych sąsiadów, w tym samym domu, 5 minut drogi po schodach, to oni by się pojawiali.

    Nie rozumuję tylko w oparciu o szacunek dla nauki, ale w oparciu o to, że ani protokół geologiczny i paleontologiczny ani dane historyczne nie wykazują na przestrzeni ostatnich 30-40 lat, nie wykazują żadnych odwiedzin Ziemi przez istoty kosmiczne.

    Należy zakładać rozsądnie, że jeżeli istnieją cywilizacje kosmiczne, to muszą być takie, które są od ziemskich znacznie bardziej zaawansowane, no bo urodziły się w tym samym galaktycznym roku na wszystkich planetach. A więc ci bardziej zaawansowali powinni znać takie sposoby podróżowania, gdyby one istniały. A gdyby znali, to by się pojawiali od czasu do czasu, sprawdzić, co się gdzie indziej dzieje.

    Nikogo nie ma, nikogo nie było jak dotąd, z czego wynika, że jest bardzo mało prawdopodobieństwo, że istnieje ta ekstra poczta galaktyczna i że fantastyka pod tym względem „buja”, jeśli tak można powiedzieć. (PR, 1984)

  • Jakie wizje przyszłości pokazuje fantastyka?
    Stanisław Lem
    Stanisław
    Lem

    00:00

    – Refleksja techniczna jest wcześniejszym, powiedziałbym naiwnym okresem fantastyki. Wszyscy wielcy twórcy kosmonautyki, jak długo ona nie powstała, żywili dogłębną wiarę, że sam fakt pojawienia się techniki podróżowania kosmicznego człowieka uszlachetni.

    Niestety tak dobrze nie jest, bo narzędzia i technika mogą być używane zarówno dla dobra człowieka, jak i przeciw niemu. Więc ten naiwny prometejski mit, że jak człowiek sięgnie do gwiazd, to od razu lepszym się stanie, niezależnie od tego, jaka jest forma polityczno-ustrojowa społeczeństwa. Ten mit, niestety, prysnął w zestawieniu z rzeczywistością.

    Od tego, że istnieje kosmonautyka, świat się automatycznie nie polepszył. Więc ten naiwny optymizm był takim ciepłym światłem, które od środka rozgrzewało fantastykę naukową, zwłaszcza amerykańską, no bo innej nie było wtedy. A później oni przeszli ostatecznie na pozycję zupełnej czerni – nie ma żadnej nadziei i wszystko wali się w jakiś potworny wir i jest tylko kwestią do wyboru, jak będziemy ginęli, czy długo będziemy konali.

    W mojej refleksji osobistej wyszedłem wprawdzie z  pozycji takiego naiwnej, trochę cukierkowatego optymizmu, że wszystko, że wszystko się świetnie załatwia, że morze jest nam po kolana, że ocean się przeniesie wiaderkami z miejsca na miejsce, że się zrobi dziurę, przez którą będzie można przejść na czworakach, itd., a z drugiej strony nie chciałem pójść na taką skrajną negację szans i nadziei, jakie by miały przed ludzkością stanąć.

    To znaczy po prostu, że jest to taka dosyć wypośrodkowana pozycja – jest w całkowitej aprobaty lukrującej rzeczywistość, jak i totalnego odrzucenia jej. One oba skażone są ogromną jednostronnością i uproszczają rzeczywistość, która nie jest ani doskonała i zasługująca na uświęcenia ani nie jest doskonale czarna i nie zasługuje na pogrążenie w zupełnych otchłaniach piekła.